Trwa pat w konflikcie pomiędzy akcjonariuszami estońskiego narodowego przewoźnika lotniczego. Ani rząd, ani szwedzki SAS nie rezygnują z przejęcia kontroli nad firmą.
Przyszłość Estonian Air stanęła pod znakiem zapytania w końcu listopada. Stało się wtedy jasne, że z powodu ogólnoświatowego spadku ruchu powietrznego linie popadają w kłopoty finansowe. Wartość potrzebnych inwestycji oszacowano na 300 mln koron (76 mln zł). SAS, posiadacz 49 proc. akcji, postawił rządowi ultimatum. Zapowiedział dokapitalizowanie Estonian Air, o ile państwo sprzeda mu swoje 34 proc. udziałów. Rząd nie ugiął się i przedstawił kontrpropozycję. Chce, by to Szwedzi wycofali się ze spółki. Ich akcje miałoby objąć państwo lub estońscy biznesmeni. Ponoć ofertę złożono też właścicielom przewoźnika morskiego Tallink.
baltic times