Tylko wczoraj alarmujące wiadomości nadeszły z Brukseli, Berlina, Kopenhagi i Rzymu. Tamtejsze rządy przeznaczyły olbrzymie kwoty na ratowanie przed bankructwem czołowych banków. Nieco zdrowsze firmy z tego sektora kupują inne zagrożone krachem lub zmuszają największych udziałowców do podnoszenia topniejącego kapitału.
Na ogół ta akcja ratunkowa uważana jest przez inwestorów albo za spóźnioną, albo za niewystarczającą, a najczęściej zarzuca się jej obie te ułomności. Wczoraj kurs akcji Hypo Real Estate na frankfurckiej giełdzie spadł o 54 proc., mimo że niemiecki rząd zgodził się wpompować w instytucję 50 mld euro. Uczestnicy rynku uznali, że to za mało, by uratować ten drugi pod względem wielkości w Niemczech bank kredytujący obrót nieruchomościami. ...