Słabe dane na temat produkcji przemysłowej (nawet po wyeliminowaniu efektu mniejszej liczby dni wolnych od pracy) nie wywołały przełomu na rynku walutowym. Złoty dalej się umacniał, a po południu euro było wyceniane na 3,373 zł, co jest poziomem bliskim ostatnim minimom.
Trend jest tak silny, że trudno dyskutować z rynkiem i próbować "łapać dołki". W dłuższej perspektywie widać jednak, że rozpoczyna się dyskusja na temat jednego z kluczowych dla złotego czynników - stóp procentowych. Słabe dane o produkcji zdają się potwierdzać coraz bardziej popularny pogląd, że o ile RPP zdecyduje się jeszcze na podwyżkę, a okres wakacyjny przyniesie szczyt inflacji, to od jesieni tematem numer jeden stanie się spowolnienie rozpędzonej dotąd gospodarki. Taki scenariusz byłby niekorzystny dla złotego i mógłby nawet zakończyć dotychczasowy trend. Na razie jednak perspektywa ta jest na tyle niejasna, że rynek wierzy w dalsze umocnienie naszej waluty.