Amerykańska moda na dyrektorskie opcje zakupu akcji
Do niedawna wśród ekonomistów i specjalistów od zarządzania przeważał pogląd, że wprowadzeniew szerokim zakresie w USA możliwości częściowego wynagradzania czołowych menedżerów (ale i pracowników) w formie przyznawania im prawa (opcji) do zakupu akcji swojego przedsiębiorstwa przynosiło duże korzyści. Obecnie system ten budzi coraz więcej krytycznych pytań.
System wynagradzania, o którym mowa, przede wszystkim w bezprecedensowo dużym stopniu skupił uwagę dyrekcji spółek na tym, co dla ich właścicieli najważniejsze - tzn. na wartości posiadanych akcji. Po drugie - zmuszał do obniżania kosztów, nawet w warunkach dobrej koniunktury. Po trzecie - skłaniał do ostrożniejszej strategii na rynku, m.in. powstrzymywał od niektórych prestiżowych - acz kosztownych - przejęć i połączeń. Po czwarte - i zdaniem londyńskiego "The Economist", najważniejsze - obniżał gotówkowe koszty startu spółki, ponieważ umożliwiał jej ściąganie utalentowanych menedżerów (a także załogi) za pomocą oferowania im opcji zakupu akcji.Te wszystkie korzyści szły w parze z korzyściami makroekonomicznymi. W latach 90., kiedy system ESO (patrz ramka powyżej) w USA maksymalnie się rozwinął, zwiększyła się aż dwukrotnie stopa zysku spółek oraz - co jest stale rozgłaszane - spektakularnie, bo aż...