Spotykamy się kilka miesięcy po ogólnopolskim strajku listonoszy. Sądzono powszechnie, że w jego efekcie Poczta straciła wielu klientów na rzecz prywatnych firm. Czy wyniki przedsiębiorstwa za 2006 r. potwierdzają takie tendencje?
Wstępne oceny, jeszcze przed audytem, wskazywały na zysk brutto firmy na poziomie około 400 mln zł. Przyjmijmy więc, że zarobiliśmy 300-400 mln zł. Przychody Poczty za 2006 r. to ponad 6,3 mld zł. To są dobre wyniki, nie widać po nich odwrotu od naszych usług (w 2005 r. zysk brutto wyniósł 298,5 mln zł, przy przychodach 6,21 mld zł - red.). W związku z akcjami protestacyjnymi obawialiśmy się negatywnych skutków i utraty części strategicznych kontrahentów. Ważne, że w trakcie strajku zaczęło dominować myślenie o sprawach firmy w kategoriach przychodu i klienta. Pokazaliśmy również związkowcom, że spełnienie początkowych żądań płacowych spowoduje wzrost kosztów wynagrodzeń o 780 mln zł, na co Poczty nie stać. Projekcje wskazywały, że grozi nam zmniejszenie przychodów. I to był przełomowy moment w negocjacjach. Okazało się również, że nasza konkurencja jest jednak bardzo słaba, że nie jest w stanie Poczty zastąpić i świadczyć usługi na odpowiednim poziomie. Mamy sygnały, że niektórzy klienci, którzy deklarowali odejście, wracają.
Konkurenci są słabi, ale się rozwiną. Zwłaszcza po planowanej na 2009 rok liberalizacji...