Optymistyczne wypowiedzi członków rządu o budżecie nie przyćmią smutnego wrażenia, że plan finansów państwa na 2007 rok w zasadzie nie różni się od poprzednich. Bez dyskusji zrezygnowano z trudnej reformy obniżenia składek ZUS. Przyczyna narzuca się sama - skoro nie ma oszczędności, to nie ma dodatkowych 10 mld zł dla ZUS-u. W projekcie rządu ani śladu "zadaniowości" czy "taniego państwa".
Wydatki budżetu w stosunku do PKB - jeden z ważniejszych mierników fiskalizmu i obecności państwa w gospodarce - wzrosną o 0,5 pkt proc. Tymczasem dobra koniunktura powinna ograniczać potrzebź redystrybucji dochodów. Wpływy podatkowe rosną dwa razy szybciej niż PKB. Niech się zatem nie dziwią rządzący, że wymagać będziemy od nich coraz więcej.