Chłodnym okiem
Kiedy dziesięć lat temu był tworzony w Polsce pierwszy niekomunistyczny rząd, powstał dylemat, kto ma zasiąść w tym rządzie. Pewien wytrawny opozycjonista, który wszedł w skład pierwszego rządu, lansował tezę, że początkowo należy obsadzić fotele osobami według ich hipotetycznych predyspozycji. W drugiej rundzie po kilku miesiącach należałoby wymienić mniej więcej połowę ministrów, którzy najmniej sprawdzili się i operację taką trzeba by powtarzać tak długo, aż w skład gabinetu wejdą sami kompetentni ministrowie.Taki wzorzec doboru "naturalnego" w czasach, kiedy nikt z nowej ekipy nie miał doświadczenia, któremu nie można odmówić pierwiastka...