Rośnie liczba Amerykanów wynajdujących najbardziej fantastyczne wymówki, żeby nie pójść do pracy. Coraz ciekawsze stają się też "usprawiedliwienia" nieobecności. "Byłem za bardzo pijany", "Zapomniałem, że biorę tego dnia ślub" i "Bóg mnie nie obudził" - to tylko kilka przykładów. Przeszkodą w przyjściu do pracy bywa mokry cement, węże, duchy i siły wyższe. Najwięcej dziwnych wymówek trafia się w środy. Szefowie przyznają jednak, że najbardziej podejrzliwie traktują pracowników, którzy "zapadają na zdrowiu" w piątki i w poniedziałki.
PAP