Otrzymałem już trochę świąteczno-noworocznych kartek od giełdowych spółek. Jedna rzecz mnie zafrapowała: w wielu pojawiły się życzenia pisane także w innym niż polski języku. Angielski - to wiadomo - żadna niespodziana. Francuski? Rzadko, może dla podkreślenia dobrych manier. Ale niemiecki? Albo rosyjski - zapomniany całkiem. A wszystkie naraz? Tym razem i tak się zdarzyło. Przykładem pocztówka od Pfleiderera. Czyli od Grajewa.
Powiedzmy sobie szczerze: nasz biznes zaściankowy jest, mimo wszystko. Ale coś się jednak zmienia. Grajewo musi być wielojęzyczne, bo zakłady ma w Polsce, inwestora strategicznego z Niemiec, a fabrykę buduje, współpracując zresztą z Forte, w Rosji. Podobnie inne firmy. Gdyby tak jeszcze giełda...
Aż dziw bierze, że ani ja, ani nikt z moich kolegów nie dostał życzeń po ukraińsku, co byłoby i na czasie (skoro sercem jesteśmy z Ukraińcami), i na miejscu (bo tam również coraz więcej naszych przedsiębiorstw buduje...