Z Aurelią Kuran-Puszkarską,
prezesem Polskiej Izby
Paliw Płynnych,
rozmawia Ewa Bałdyga
Rosyjski koncern naftowy Jukos, od którego Polska kupuje większość surowca, wstrzymał dostawy ropy do Chin. Analitycy obawiają się, że Jukos wkrótce może nie mieć pieniędzy na opłacenie transportu do Europy. Czy niepewność w tym zakresie przekłada się na funkcjonowanie stacji paliwowych i ich klientów?
Nie może się nie przekładać. Niepewność i nerwowość dają w efekcie podwyżki cen. Zawirowania na światowym rynku ropy bardzo szybko widoczne są w Polsce. Jest ścisła korelacja. Gdyby Jukos wstrzymał dostawy ropy do Polski, to nasze rafinerie znalazłyby się w nieciekawej sytuacji. Zapasy surowca wystarczą na kilka tygodni. W tym czasie trzeba będzie znaleźć nowego dostawcę. A jeśli coś kupujemy nagle, to po prostu płacimy drożej.
Ceny paliw są już bardzo wysokie. Czy możliwa jest jeszcze ich podwyżka?
Wszystko zależy od tego, jak będzie drogo na świecie. Jeśli baryłka ropy będzie kosztowała powyżej 45 USD, to w ciągu miesiąca, półtora, benzyna może zdrożeć nawet do 4,15-4,2 zł.
Czy kierowców będzie stać na tak drogą benzynę?
Są dwa wyjścia z sytuacji. Po pierwsze, można uruchomić zapasy, żeby zniwelować nagły wzrost cen ropy. Po drugie, można obniżyć akcyzę na paliwa, co spowodowałoby, że ich cena nie rosłaby w szybkim tempie....