Ile razy jakiś nowy premier wygłasza exposé, można z 95-proc. dokładnością zgadnąć, co powie. Każdy odrabia swoje 30 minut na trybunie sejmowej, opowiadając o koniecznych inwestycjach, wzroście gospodarczym, finansach publicznych i bezrobociu. Z doświadczenia wiem, że nowi szefowie państwa gadają zwykle o sprawach, o których nie mają zielonego pojęcia ani też choć krzty pomysłu, jak doprowadzić do rzeczywistych zmian.
Ostatni mówca, Marek Belka, jako niezły ekonomista na tych rzeczach znać się powinien. Ale zasiał we mnie głębokie wątpliwości, bo mówił prawie to samo, co poprzednicy.
Choćby ulubiony konik kolejnych premierów - czyli walka z bezrobociem. Jak można twierdzić, że receptą na bezrobocie będzie zwolnienie części nowo zatrudnianych z płacenia...