No to mam za swoje. Poczułem się właśnie nieco jak bohater (ofiara) filmu "Dług". Przez lata wymądrzałem się, jak to trzeba uważać na oferty rozmaitych cwaniaków proponujących różne "cudowne" produkty finansowe. Tymczasem, jak się okazuje, sam dałem się podejść. I to komu?! Jednemu z banków giełdowych! Oto, ku mojemu osłupieniu, otrzymałem właśnie "wezwanie do zapłaty". Za rzekomy dług z tytułu opłaty za prowadzenie de facto nieistniejącego od dwóch lat rachunku.
Ale heca, pomyślałem sobie. Bo kilka tygodni temu przerażona klientka jednego z banków (także giełdowego!) opowiadała o tym, jak to ona i kilkoro jej znajomych zostało "wpuszczonych w maliny" przez cwaniaka - pracownika tegoż banku. Namówił ich na -...