Tak sobie właśnie myślę, że chyba już czas na jakąś wyraźniejszą poprawę koniunktury. Tak w ogóle, a giełdowej w konsekwencji. Jesienią zeszłego roku moje przeczucia (które nazywam nietechniczną analizą intuicyjną) okazały się całkiem sensowne (indeks jest kilkanaście procent wyżej niż wówczas). Teraz myślę sobie bezczelnie, że rok 2003 będzie lepszy. Skąd się bierze mój optymizm, umiarkowany oczywiście?
Stopy procentowe od dłuższego czasy systematycznie, a nawet drastycznie, spadają. Gdyby m.in. nie alternatywa, jaką dla banków stanowią smakowite papiery skarbowe, i spore ryzyko kredytowe (związane z ogólną dekoniunkturą i skandaliczną jakością zarządzania w firmach), równie wyraźnie spadałaby cena pieniądza pożyczkowego. Jednak można...