Ponieważ to jest rok wyborczy, tak jak w roku 1997, powódź musi być. Tylko, że szkody będą znacznie większe, bo gospodarka i tak ledwo dyszy. Opowiastki o nakręceniu koniunktury z powodu nakładów na odbudowę po zniszczeniach można sobie darować, bo brakuje pieniędzy na wszystko. Rząd wydał wszystko co miał, a nawet to, czego nie miał. Biedny kraj, biedni ludzie. Krach giełdowy i zagrożenie upadku giełdy to przy tym wszystkim betka. Pewnie w powódź nie uwierzy tylko Warszawa. Tak samo, jak w 1997.nikt_ważnyBIG pokazał, jakich wyników możemy spodziewać się po bankach.neumanWszyscy mówią o futures (...). Gra dużo ludzi i cały czas przybywa świeżej krwi (mimo że statystyki pokazują, że większość traci), ale tak prawdę mówiąc to wiedza na temat tych instrumentów jest tragiczna. Po ?internetowej? rozmowie z kilkoma spekulantami z rynku terminowego okazuje się, że spora część z nich nie zna aktualnej wartości...