Nastroje uczestników rynku kapitałowego zdecydowanie się ostatnio zmieniły. Wyraźną przewagę uzyskali ci, którzy wierzą w hossę. Na ich stronę przeszli nawet najbardziej zatwardziali czciciele bessy, od wielu miesięcy wieszczący spadki do poziomów, których nawet nie przystoi podawać, bo skóra cierpnie. Mistrzowie pesymizmu, pytani o powody zmiany poglądów, bronią się nieśmiało i mało przekonująco, że to tylko przejściowo i raczej na krótko, że tak naprawdę to niedługo znów powrócimy do trendu spadkowego, ale z rynkiem się nie dyskutuje i jak rośnie, znaczy, że ma rosnąć i będzie hossa.Tak powszechnego i zgodnego mówienia o hossie nie mogę sobie przypomnieć. O ile dobrze pamiętam, poprzednio to magiczne słowo pojawiło się na początku bieżącego roku, kiedy rynek wzrósł od poprzedniego dna o jakieś 34%, a więc był mniej więcej w połowie drogi do szczytu. Nie było ono jednak wówczas odmieniane przez wszystkie przypadki przez...